Poniżej przedstawiamy relację z kolejnej wyprawy zaprzyjaźnionego ,,Szwadronu Skorpion"
W.Szustakowski
Już po raz dziesiąty Szwadron Skorpion zorganizował wyprawę wojskowo-historyczną tym razem w formie rajdu zabytkowych pojazdów historycznych Szlakiem walk 1 Armii Wojska Polskiego od Studzianek Pancernych do Berlina przez Wał Pomorski i Kołobrzeg. Celem wyprawy było oddanie hołdu żołnierzom walczącym w ramach 1 Armii WP a w szczególności tym poległym na polu walki poprzez przejazd naszymi Willysami i Dodgami ich szlaku bojowego oraz zapalenie zniczy na cmentarzach znajdujących się na trasie rajdu.
W dniu 09.06.2017r. wieczorem uczestnicy rajdu spotkali się w Studziankach Pancernych, na terenie prywatnego muzeum należącego do Pawła Dunina-Bryś
a znajdującego się w budynku byłej szkoły podstawowej. Na starcie stawiło się 16 załóg /3 Dodge ¾ ton, 11 Willysów MB, jeden Willys M38 i jeden motocykl HD WLA-42/. Z Kluczborka skąd przyjechała główna część Szwadronu do Studzianek było 175 mil /280 km/. Po zakwaterowaniu się w byłych salach lekcyjnych i sali gimnastycznej, zwiedziliśmy bardzo ciekawą ekspozycję, o której opowiadali nam gospodarze po czym przy ognisku powspominaliśmy poprzednie nasze wyprawy.
Następny dzień to trasa ze Studzianek przez Warszawę do Kampinosu, gdzie nocujemy na działce Tomka, naszego „warszawskiego Skorpiona”. Rano pobudka, zakładamy czarne berety ze skorpionem i ruszamy na zwiedzanie. Wyjeżdżamy
z terenu muzeum i podjeżdżamy pod pierwszy pomnik – mauzoleum, odsłonięty
w 20 rocznicę bitwy, upamiętniający walki o Studzianki Pancerne (do 1969r. Studzianki). Na postumencie stoi czołg T-34 nr 217 dowodzony przez porucznika Mateusza Lacha, który jako pierwszy wjechał do Studzianek. Czytamy informacje umieszczone na tablicy, resztę uzupełniają obecni z nami „szwadronowi historycy” Leszek i Grzegorz. Czytamy nazwiska poległych w bitwie, zwracają uwagę na nieraz całe załogi czołgów. Zapalamy znicze, oddając hołd poległym. Ruszamy dalej. Dojeżdżamy do Mniszewa, gdzie mieści się Skansen 1 Armii WP. Możemy tam zobaczyć stojące na zewnątrz wozy bojowe np. słynną Katiuszę, czołg T-34 oraz armaty używane w wojsku polskim. Wewnątrz niewielkiego muzeum, przedmioty osobiste, odznaczenia oraz inne ciekawostki związane z 1 AWP. Z Mniszewa udajemy się w kierunku Warszawy, gdzie odwiedzamy pomnik Kościuszkowców tj. żołnierzy 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, który upamiętnia próby niesienia pomocy powstańcom warszawskim. Po drodze zjeżdżamy nad Wisłę podziwiając jej piękno i próbując wyobrazić sobie jakie znaczenia miała ona ponad 70 lat temu. Parkujemy również między brzegiem Wisły a Wisłostradą (ul. Solec), gdzie znajduje się Płyta Desantu 3 Dywizji Piechoty 1 Armii WP. Poruszając się po stolicy spotykamy również pomniki, kamienie i tablice poświęcone batalionom walczącym w Powstaniu Warszawskim. Wieczorem docieramy na bazę, część rozstawia namioty, cześć „wojska” zajmuje garaże, warsztat a nawet domek na drzewie, byle tylko nie rozbijać namiotów. Dzienna trasa wyniosła 75 mil /120km/.
W dniu 11.06.2017r. mamy dotrzeć do Torunia. Ruszamy z Kampinosu w kierunku Płocka. Zatrzymujemy się za mostem w Witkowicach – znajduje się tu tablica upamiętniająca żołnierzy polskich poległych w czasie przeprawy przez Bzurę we wrześniu 1939r. Jest również tablica pamięci ppłk Łukasza Cieplińskiego ps. „PŁUG”, który w tym rejonie zniszczył kilka niemieckich czołgów a w latach 1940-47 pełnił wysokie funkcje w ZWZ-AK za co został zamordowany przez komunistów. Po kilku godzinach dojeżdżamy do Płocka. Przez miasto eskortują nas znajomi motocykliści. Zatrzymujemy pojazdy w rynku wywołując niemałą sensację. Podchodzą ludzie, pytają co to za armia i dokąd jedziemy. Po naszych tłumaczeniach są w wyraźnym szoku, że ktoś jedzie taki kawał drogi zabytkowymi autami. Udajemy się na wzgórze Tumskie, Leszek opowiada o dziejach Płocka. Wchodzimy do katedry, mamy szczęście bo akurat skończyła się Msza święta. Podziwiamy jej wnętrze, znajdujemy również tablice pamiątkowe poświęcone Armii Krajowej oraz żołnierzom 1 Armii Wojska Polskiego. Z Płocka, prawym wybrzeżem Wisły jedziemy przez Brwilno, do Dobrzynia nad Wisłą, kolumna przemieszcza się w kierunku Włocławka. Przed miastem awaria. Samochód Przemka gaśnie na ulicy, szybka diagnoza mechaników – spalony bezpiecznik. Po krótkim postoju ruszamy już w komplecie. Dalej podążamy w kierunku na Nieszawę. Tam kolejna atrakcja – przeprawa promowa. (w prom w Nieszawie był planem zdjęciowym w filmie „Wiosna panie sierżancie”). Prom nie jest duży więc przeprawa odbywa się w 3 turach. W końcu wszystkie wozy znajdują się na lewym brzegu Wisły i ruszamy do Ciechocinka. Przejeżdżając przez miasto spotykamy spacerujących kuracjuszy, wyraźnie ucieszonych widokiem naszej kolumny. Podjeżdżamy pod nieczynną tężnię nr 2, jest czas na kilka zdjęć pojazdów na jej tle. Następnie udajemy się do Torunia. Nocleg w Forcie nr IV w izbach żołnierskich, jemy obiad i czas na wieczorne zwiedzanie miasta, po którym oprowadza nas jego mieszkaniec Sławek Lewandowski. Jego opowieści są bardzo ciekawe i tak na starym mieście schodzi nam czas do późnych godzin nocnych. Trafiamy nawet w miejsca, gdzie realizowano zdjęcia do filmu „Prawo i pięść”. wracamy na bazę taksówkami (lub pieszo)
i zasypiamy szybko po dniu pełnym wrażeń. Długość trasy to 123 mile /197 km/.
Kolejny dzień 12.06.2017r. to trasa z Torunia przez Wał Pomorski do Bornego Sulinowa. Przed wyjazdem zwiedzamy fort IV z przewodnikiem, który pokazuje nam zakamarki niezdobytej twierdzy, opowiada ciekawostki z „pierwszej ręki” ponieważ brał udział przy rekonstrukcji obiektu oraz pracach zabezpieczających. Dziękujemy za poświęcony czas, pakujemy się na wozy i ruszamy dalej. Docieramy do Złotowa. Znajduje się tu cmentarz poległych żołnierzy polskich i radzieckich. Znajdują się tu również mogiły żołnierzy z września 1939r. Spoczywa tu 1117 żołnierzy polskich
i 742 żołnierzy radzieckich. Zapalamy znicze, robimy pamiątkowe zdjęcia i ruszamy dalej. Zatrzymujemy się w Jastrowiu przy obelisku z tablicą o treści: „Cześć
i chwała bohaterom 1 Armii Wojska Polskiego, poległym w walkach o wyzwolenie Jastrowia 2 lutego 1945r.”. Zapalamy znicze. Następny przystanek – wieś Podgaje. Znajduje się tu obelisk upamiętniający polskich żołnierzy z 3 Pułku Piechoty zamordowanych w trakcie walk 31.01-2.02.1945r. Do dziś sprawa ta pozostaje niewyjaśniona, pojawiają się różne głosy, czy rzeczywiście zostali spaleni żywcem, czy też zginęli podczas ucieczki, czy też stodoła spłonęła podczas próby odbicia ich przez pozostałe jednostki polskie. Zapalamy znicze, chwilą zadumy czcząc pamięć poległych. W drodze do Bornego Sulinowa – naszego miejsca noclegowego, zjeżdżamy do Kłomina. Jest to osada leśna oddalona od Bornego o 12 km. Powstała w latach trzydziestych, stacjonowały tu niemieckie oddziały, by po wojnie, do roku 1992 być bazą armii radzieckiej. Dziś osada jest opuszczona, mieszka tam kilka osób, robi przygnębiające wrażenie. Gdzieś w środku lasu, stojące betonowe bloki bez okien, z których wyrwano wszystko co miało „jakąkolwiek wartość”. Oprócz poradzieckiego miasta widmo, znajdujemy tablicę informującą, że na tym terenie
w czasie wojny znajdował się obóz jeniecki dla więźniów francuskich i polskich. Po zapaleniu zniczy i obowiązkowych zdjęciach skręcamy na Borne Sulinowo. Naszą bazą jest kemping o nazwie PRL. Część załóg rozbija namioty, część lokuje się
w domkach z prysznicami. Wieczorem dzielimy się wrażeniami, bo tereny Bornego Sulinowa – miasta, które przez prawie 50 lat nie istniało oficjalnie na mapie Polski – robią wrażenie. Tego dnia trasa wyniosła 100 mil /160 km/.
Kolejny dzień 13.06.2017r. zaczynamy zwiedzaniem Bornego Sulinowa, po którym oprowadza nas Wiesiek – organizator zlotu pojazdów militarnych. Zatrzymujemy się pod ruinami dawnej willi Hanza Guderiana. Jest archiwalne zdjęcie willi z lat trzydziestych, niestety dziś ciężko ją dostrzec z drogi, jest ruiną, do tego natura robi swoje. Następny przystanek to dawny dom oficera. Najpierw użytkowany przez jednostki niemieckie, potem przez prawie pół wieku przez wojska radzieckie. Dziś tylko wyobraźnia może nam podpowiedzieć jak wyglądał jeszcze nie tak dawno temu. Wybite okna, wszędzie sterty gruzu, porozbijane kafelki. Wyrwane z łazienek krany. To wszystko efekt zmiany ustrojowej i sytuacji, w której nagle nie było właściciela. Widać jednak, że w czasach świetności musiało być tu po prostu komfortowo. Dalej przewodnik pokazuje nam salę widowiskową. Jeszcze niedawno ta sala mogąca pomieścić 1000 osób wyglądała przyzwoicie, jednak w 2010r. za przyczyną pożaru popadła w ruinę. Stąpamy po czerwonych dachówkach, które leżą porozrzucane, zadziwia nas dobra, mimo warunków, akustyka sali. Nad wejściem posąg rzymskiej bogini, widać pęknięcia, wyrasta z niej małe drzewo; być może za rok lub dwa, podzieli losy innych budynków. Ze stropów, powyginane wystają konstrukcje stalowe. Wszystko to wywołuje jednakowe uczucia. Czy nie można było tego zagospodarować? Wracamy do samochodów, robimy przed kasynem pamiątkowe zdjęcie, kto wie, czy przy naszej następnej wizycie zastaniemy jeszcze cokolwiek. Robimy jeszcze rundę po terenie, na którym co roku organizowane są zloty militarne w Bornem Sulinowie.
Na pożegnanie nasz przewodnik pokazuje nam kolekcję swoich wozów bojowych. Rozstajemy się, dziękując za poświęcony czas. Dalsza droga prowadzi przez Szczecinek – mijamy m.in. kościół, w którym proboszczem przez wiele lat był nasz znajomy ksiądz Andrzej Targosz. Zatrzymujemy się na pamiątkowe zdjęcie przy niemieckim schronie bojowym – jednym z wielu na Wale Pomorskim. Podążamy
w kierunku Kołobrzegu. Zbieg okoliczności powoduje, że zatrzymujemy się na kempingu w Ustroniu Morskim, który znajduje się zaraz za wydmą. Rozbijamy namioty i mamy czas wolny. Jest słonecznie, ale strasznie wieje co nie powstrzymuje niektórych przez wejściem do morza. Dzienna trasa wyniosła 90 mil /145 km/.
W dniu 14.06.2017r. zostajemy nad morzem. Rano ubieramy mundury. Kolumna formuje się i o 10:15 ruszamy na Kołobrzeg. Po drodze zatrzymujemy się w sklepie „Bastion”. Można tu zobaczyć (i kupić) całą masę sprzętu – od paska po transporter opancerzony. Robimy potrzebne zakupy i jedziemy dalej. Zatrzymujemy się przy Cmentarzu Wojennym Żołnierzy Wojska Polskiego i Armii Radzieckiej poległych
w walkach o Kołobrzeg w 1945r. Według informacji znajdującej się na tablicy, spoczywa tu 1441 poległych żołnierzy polskich. Jest również makieta pokazująca walki o Kołobrzeg. Leszek i Grzesiek przybliżają nam historię oblężenia twierdzy. Robimy zdjęcia, zabieramy znicze i udajemy się na cmentarz. Na środku czarna płyta z herbem i dwoma mieczami. Poniżej napis: „Chwała bohaterom Armii Polskiej i Radzieckiej poległym w walkach o wyzwolenie ziemi kołobrzeskiej”. Zapalamy znicze, przechodzimy w ciszy nad płytami nagrobnymi. Niektórzy młodzi, inni starsi wiekiem. Ustawiamy poczet ze sztandarem skorpionów i robimy pamiątkowe zdjęcie. Znajdujemy również na cmentarzu nawiązanie do 2 Korpusu Polskiego. Jest obelisk upamiętniający uczestników walk o Monte Cassino, Libię oraz Podhalańczyków z Narwiku i pomordowanych w Katyniu Następny postój robimy pod latarnią morską w Kołobrzegu. Podjeżdżamy samochodami wywołując zaskoczenie turystów. Ustawiamy się w linii, robimy zdjęcie, niektórzy
z wczasowiczów podchodzą i pytają co to za wojsko. Następnie wąską promenadą przy morzu, podjeżdżamy w kolumnie pod Pomnik Zaślubin Polski z Morzem. Ustawiamy wozy i zapalamy znicze. Spontanicznie postanawiamy dokonać zaślubin Szwadronu z morzem. Formuje się trójka ochotników do pocztu, pozostali umundurowani ustawiają się na plaży w dwuszeregu. Poczet sztandarowy wchodzi w morze, następuje zanurzenie sztandaru skorpionów w Morzu Bałtyckim. Nasza uroczystość przyciągnęła na promenadę tłum spacerowiczów. W ruch idą aparaty
i kamery. Po dokonaniu aktu zaślubin wracamy do wozów i ruszamy dalej. Jesteśmy umówieni na zwiedzanie Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. Zostawiamy swoje pojazdy na terenie muzeum. Oglądamy pojazdy, samoloty, śmigłowce, a także broń, umundurowanie i wyposażenie z różnych epok. Znajdujemy wystawę poświęconą żołnierzom gen. Maczka, gen. Andersa, a także żołnierzom 1 Armii WP, której szlakiem jedziemy. Po zwiedzaniu czas wolny. Udajemy się więc na obiad lub na kawę. I miła niespodzianka. Wchodząc do jednej z cukierni słyszymy – „a wy od Andersa?”. „Tak jest” – odpowiadamy. Dowiadujemy się, że małżeństwo, które prowadzi cukiernię, jest naznaczone przez historię. Jeden dziadek był u Andersa,
a drugi w 1 Armii Berlinga. Niestety nasi gospodarze nie mają zbyt wielu informacji, obiecują jednak napisać i przesłać zdjęcia; kto wie, może uda się nam zweryfikować te informacje i czegoś się dowiedzieć. Wracamy na bazę, ściągamy mundury i na „luzie” idziemy na rybkę lub na kąpiel w Bałtyku. Minął kolejny dzień pełen wrażeń. W ciągu dnia przejechaliśmy 20 mil /32 km/.
Następnego dnia 15.06.2017r. żegnamy się z morzem i ruszamy w kierunku Drawska Pomorskiego, gdzie docieramy około południa. Na miejscowym cmentarzu pochowano 3458 żołnierzy 1 AWP. Zapalamy znicze, robimy pamiątkowe zdjęcie szwadronu. Ruszamy na południowy zachód na Myślibórz. Podjeżdżamy na kolejny cmentarz, na którym pochowano poległych i zmarłych z ran żołnierzy polskich (71) i radzieckich (616). Nasza baza noclegowa mieści się w Ośrodku Harcerskim. Przyjemna lokalizacja, znów rozbijamy namioty, część lokuje się w domkach. Czas na odpoczynek. Udajemy się nad jezioro, piękna pogoda sprzyja spacerom. Dziś pokonaliśmy 145 mil /ok. 230 km/.
Dzień 16.06.2017r. to trasa do Berlina. Pobudka o 7:00. Wbrew naszym obawom Myślibórz wita nas przejaśniającym się niebem. Biegniemy do piekarni
i zaopatrujemy się w pieczywo co doprowadza do komicznej sytuacji. Sprzedawczyni zauważa, że jesteśmy „nie tutejsi” i pyta co to za „szwadron” i czy jesteśmy wojskowymi”. Po takim nalocie, okazuje się, że dla jednego z miejscowych nie wystarcza pieczywa. Wracamy na bazę, pakujemy namioty ( nabraliśmy wprawy
w codziennym rozładowywaniu i pakowaniu sprzętu na stalowe rumaki) i ruszamy na południe. Jeden z naszych kolegów, proponuje by skoro jest po drodze, zatrzymać się w Pszczelniku, gdzie znajduje się pomnik i tablica upamiętniająca dwóch litewskich lotników, którzy w 1933r. lecieli z Nowego Jorku do Kowna. Ich lot, bez międzylądowań zakończył się tragicznie 17 lipca 1933r. Zapalamy znicz, robimy zdjęcie, jest to kolejne miejsce pamięci, które z pewnością pozostanie
w naszej pamięci. W międzyczasie zakładamy dachy, pogoda zaczyna się psuć. Przez Mieszkowice docieramy do Czelina nad samą Odrę. Odwiedzamy Muzeum wojsk inżynieryjnych 1 AWP oraz pomnik poświęcony saperom. Stajemy pod tablicą, w miejscu, w którym 20.04.1945r. polscy saperzy umożliwili forsowanie Odry, organizując przeprawę promową. Płk. Rokicki, były saper, przybliża mniej zorientowanym, jak olbrzymi był to wysiłek. Spoglądamy na Odrę i na przeciwny brzeg, który był kiedyś tak niedostępnym dla naszych żołnierzy. Kolejny przystanek – Stare Łysogórki. Kolejny cmentarz, kolejne miejsce, w którym spoczęli młodzi ludzie, płacący krwią za decyzje polityków. Przerwa w deszczu, zapalamy znicze na prostych żołnierskich mogiłach. Obok cmentarza, znajdują się krzyże, niektóre popękane, które były pierwotnie ustawione na cmentarzu. Porzucone, zostały ocalone przez lokalną społeczność i upamiętnione w tym miejscu. Niedaleko cmentarza mieści się muzeum pamiątek 1 AWP w Starych Łysogórkach. Przed muzeum czołg JS-2, który przejechał szlak bojowy 1 Armii. Oglądamy umundurowanie, uzbrojenie i wyposażenie osobiste żołnierzy. Ruszamy w drogę do Niemiec. Zatrzymujemy się w Gozdowicach oczekując na przeprawę promową. Pogoda się zmienia, z jednej strony mamy palące słońce, z drugiej czarne niebo. Przeprawiamy się przez Odrę i ruszamy przez w kierunku Berlina. Nasza baza noclegowa na najbliższe 2 dni to teren przy lotnisku Tegel. Znajduje się tu muzeum poświęcone okresowi zimnej wojny, a tutejsi kolekcjonerzy pielęgnują pamięć
o czasach podziału Berlina na 2 części. Możemy obejrzeć zdjęcia, oryginalne tablice
i budkę wartowniczą z „checkpoint'u Charlie”. Strasznie wieje i co kilka minut nad naszymi głowami przelatuje samolot pasażerski podchodząc do lądowania. Kto tego nie przeżył, będzie miał z pewnością problem by nam uwierzyć. Teren bazy jest wyłożony kostką betonową, ale jakoś udaje nam się rozbić namioty. Nasi gospodarze zapewniają nam naprawdę dobre warunki, częstują kanapkami, a także podstawiają przyczepę z prysznicem. Dojazd do obrzeży Berlina dla kolumny kilkunastu wozów był nie lada wyzwaniem. W trakcie wieczornych rozmów zastanawiamy się, czy jutrzejsza wyprawa pod Bramę Brandenburską się uda. Niemcy zdają się nie respektować zasad marszu kolumny wojskowej, stąd też dość często jesteśmy rozdzielani osobówkami lub blokują nas zmieniające się światła. Sceptycy odradzają jutrzejszy marsz wozami proponując metro, optymiści wierzą jednak, że odrobina improwizacji i „Skorpionowe szczęście” pozwolą nam dotrzeć do celu zgodnie z planem. Samoloty latają tylko do 22.00 więc śpimy spokojnie. Tego dnia trasa wyniosła 100 mil /160 km/.
17.06.2017r. - dziś w planie „zdobycie” Berlina. Ruszamy umundurowani
o godzinie 10:00. Ograniczamy kolumnę do najpojemniejszych pojazdów /jadą 3 Dodge i 6 willysów/. W takiej kolumnie przemieszczamy się w stronę centrum. Podjeżdżamy pod pałac w Charlottenburgu. Zatrzymujemy wozy, Leszek opowiada
o tej dzielnicy. Pojawiają się turyści z Azji, każdy z nich chce mieć zdjęcie
z „żołnierzem” choć pewnie nie wiedzą co tu robimy. Mijamy stację kolejową Tiergarten, jedziemy ulicami, o które walczyli nasi żołnierze. Trzymamy się ciasno, rozluźnienie szyku, grozi rozerwaniem kolumny. Wreszcie podjeżdżamy pod Bramę Brandenburską. Pełno turystów, również i z Polski, pytają kim jesteśmy, czy to inwazja? Odpowiadamy chętnie i uświadamiamy im co tu robimy. Podchodzi kilku policjantów, na szczęście mamy w ekipie kolegę Jurgena, który z nimi rozmawia
i udaje mu się wynegocjować „zgodę” na ustawienie pojazdów w szyku pod samą bramą. Stajemy więc, kilka minut, zdjęcia na pamiątkę i dla potomnych. Szwadron Skorpion wykonał zamierzone zadanie, przejechał trasę walk 1 Armii Wojska Polskiego od Studzianek Pancernych do serca Berlina. W drodze powrotnej awaria. Wóz dowodzenia ma problemy z „paleniem”. Zarządzony zostaje przymusowy pół godzinny postój. Na szczęście w szwadronie są mechanicy i natychmiast przystępują do pracy. Pozostali mają okazję zobaczyć słynny „Checkpoint Charlie” czyli punkt
z wartownią pomiędzy amerykańską i radziecką strefą okupacyjną, z czasów podziału Berlina na wschodni i zachodni, który znajduje się 100 metrów od miejsca awarii. Wystarcza zmiana kopułki aparatu zapłonowego i ruszamy na dawne lotnisko a teraz muzeum lotnictwa Gatow. Znajdują się tam eksponaty z różnych epok, to gratka dla miłośników lotnictwa. W części hangarów można obejrzeć wystawy poświęcone 1 wojnie światowej czy zimnej wojnie i czasom bardziej współczesnym. Wieczorem wracamy na bazę do Tegel. Nasi gospodarze organizują tego wieczora imprezę z muzyką i tańcami. Na widok umundurowanych skorpionów wybałuszają oczy. Jest okazja by na luzie, porozmawiać z nimi, okazuje się, że pochodzą z różnych części Europy, a niektórzy nawet odwiedzają Polskę. Wieczór mija na tańcach i dobrej zabawie przy muzyce - również polskiej. Trasa dzienna 20 mil /32 km/.
18.06.2017r. to dziesiąty dzień rajdu - opuszczamy Berlin. Żegnamy się
z gospodarzami, zostawiamy im pamiątki w postaci plakatów, koszulek i flag.
O 11:00 ruszamy w kierunku Polski. Jedziemy w kierunku Kostrzyna nad Odrą. Po drodze jeden z wozów ma problemy ze sprzęgłem. W ten sposób skokami poruszamy się naprzód. Po 17:00 jesteśmy w zajeździe za Kostrzynem, mamy okazję by zjeść posiłek. Jedziemy na wschód drogą nr 22 do Zamostowa. Po drodze dodge ma problemy ze sprzęgłem, a w willysie siadają hamulce. Przymusowy postój, na szczęście jest już blisko do celu. Jeden z kolegów ma części zamienne do pompy hamulcowej, zostają więc kierowcy trzech wozów a reszta rusza na bazę, by rozbić się za dnia. W ten oto sposób po raz kolejny pokazujemy, że szwadronu nic nie powstrzyma. Biwakujemy nad jeziorem na działce, którą użyczył nam Adam - sympatyk naszego stowarzyszenia. Mamy dojście do jeziora, chętni biorą kąpiel. Dzielimy się wrażeniami z przebytej drogi, chyba jeszcze nie wszyscy do końca wierzą, że wszystko idzie tak dobrze. Wieczorem rozpoczyna działalność kino letnie - rozkładamy ekran i oglądamy film „Jarzębina czerwona” o walkach 1 Armii WP
w Kołobrzegu. Dzisiejsza trasa wyniosła 125 mil /200km/.
Następnego dnia 19.06.2017r. część załóg żegna się z nami i wraca wcześniej,
a my ruszamy na zwiedzanie Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Mamy ze sobą 2 znajomych, którzy oprowadzają nas po schronach. Imponujące budowle, w zamyśle miały osłaniać „plecy” III Rzeszy, przed ewentualnym atakiem Polski, która jak przypuszczał Hitler, wywiązałaby się z obietnic sojuszniczych przy zakładanej agresji Niemiec na Francję. Historia potoczyła się jednak inaczej. Prace budowlane w czasie wojny przerwano i dopiero w obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej kontynuowano. MRU nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. Oglądamy wybudowane na pagórkach schrony bojowe, trzeba uważać by nie wpaść do zapadni lub się nie zgubić. Podjeżdżamy też do czynnego Panzerwerku nr 717 w Pniewach. Przewodnik oprowadza nas po części naziemnej umocnień, pogoda dopisuje, jest upał, każdy pragnie schronić się przed słońcem, przewodnik obiecuje, że pod ziemią jest 10°C. Wchodzimy do schronu, zwiedzamy odrestaurowane izby bojowe. Następnie schodami udajemy się ok. 50 metrów pod ziemię. Budowla jest imponująca. Tysiące m3 betonu i zbrojenia, połączenia między bunkrami robią wrażenie. A przecież były budowane w latach trzydziestych XX wieku! Spacer podziemnymi korytarzami kończymy przy kolejnych schodach, które wyprowadzają nas na powierzchnię w innym miejscu. Idąc wzdłuż betonowych zębów – zapór przeciwczołgowych docieramy do swoich wozów. Z powodu upału, postanawiamy podjechać na kąpiel do jednego z wielu pobliskich jezior. Zatrzymujemy się
w Chycinie, jest tam sporo młodzieży – chyba obóz AWF. Chłodzimy się w wodzie
i wracamy na bazę. Ostatni rajdowy wieczór mija na rozmowach o tym co było i na planowaniu kolejnych wypraw. Trasa dzienna 25 mil/44 km/.
20.06.2017r. to ostatni dzień rajdu, przed nami ponad 200 mil /ok. 320 km/ do Kluczborka. Żegnamy się z rejonem Międzyrzecza. Wyruszamy około godziny 9:00. Z powodu problemów dodge’a ze sprzęgłem decydujemy się na przemarsz S3
w kierunku na Lubin. Daje to możliwość jazdy bez konieczności zatrzymywania się. Nie załatwia to jednak problemów, ruch jest spory, jazda samochodami wojskowymi z maks. prędkością 40-45 mil/h, niezbyt nadaje się na drogę szybkiego ruchu. Po drodze kilkakrotnie zatrzymujemy się celem podreperowania sprzęgła. Wreszcie ok. godziny 20:00 docieramy na bazę do Kluczborka. Tutaj już poradzimy sobie z każdą awarią. Załogi rozjeżdżają się, każdy w swoją stronę (Myszków, Gliwice, Brzeg). Kolejna wyprawa szwadronu zakończyła się pełnym sukcesem. Łącznie w czasie rajdu nasze zabytkowe pojazdy przejechały 1200 mil czyli 1945 km.
W tym miejscu pragniemy serdecznie podziękować wszystkim, którzy pomogli nam w organizacji rajdu a w szczególności Pawłowi Duninowi-Bryś ze Studzianek Pancernych, Zbyszkowi Zięba z Myśliborza, Sławkowi Lewandowskiemu z Torunia, Adamowi Babiszewskiemu z Wrocławia, pracownikom Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, Urzędowi ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych za finansowe wsparcie, Firmie Blik z Tarnowa za rajdowe znaczki i P.P.H. Płomyk z Koźmińca za przekazanie zniczy, które mogliśmy zapalić na grobach żołnierzy, którzy oddali Polsce to co mieli najcenniejszego.
Tomasz Kołton i Adrian Mamzer