fragmenty tekstu – Wojciech Duda-Dudkiewicz, Milena Kindziuk
I.
Bitwa o Monte Cassino była wyjątkowo krwawa. Żołnierze 2. Korpusu gen. Andersa walczyli z doborowymi oddziałami niemieckiej 1. Dywizji Strzelców Spadochronowych, pokonywali pola minowe, zdobywali stanowiska ogniowe, pięli się po stromych ścieżkach górskich. Szturmowali pozycje, które wcześniej oparły się innym alianckim dywizjom. Zdobycie 18 maja 1944 r. umocnień otworzyło aliantom drogę na Rzym.
„Bułak z 13.Batalionu, w porywie poświęcenia, rzucił się całym ciałem na pole minowe, moszcząc drogę kolegom” – pisał w relacji z pola bitwy Melchior Wańkowicz. „Miarkowski z karpackich ułanów, osłaniając kolegów, rzucił się na ręczny granat. Jarnutowski z 6.Baonu, strzelając z elkaemu bez przykrycia,
z postawy stojącej, ściągnął ogień na siebie; rozniesiony w strzępy, uratował dwa plutony”.
„Straszliwy widok przedstawiało pobojowisko” – zanotował gen. Władysław Anders. „Naprzód zwały nie wystrzelonej amunicji wszelkiego kalibru i każdej broni. Wzdłuż ścieżki górskiej – bunkry, schroniska, wysunięte punkty opatrunkowe. Trupy żołnierzy polskich i niemieckich, czasem splecione w ostatnim śmiertelnym zwarciu. Powietrze przesycone wyziewami rozkładających się zwłok. Zbocza wzgórza, zwłaszcza od strony mniejszego natężenia ognia, tonęły w powodzi czerwonych maków”.
Te właśnie kwiaty, rozkwitłe po okolicznych łąkach, wspominało wielu. Feliks Konarski, pseudonim „Ref-Ren” zrobił je leitmotivem swojej pieśni o makach, które „czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosły krwi”. Muzykę do słów „Ref-Rena” skomponował Alfred Schütz, a jako pierwszy pieśń wykonał Gwidon Borucki.
II.
Konarski, Schütz i Borucki byli prawie rówieśnikami, wszyscy związani z Kresami. Życie każdego z nich to gotowy scenariusz na film. Konarski, urodzony w 1907 roku w Kijowie, doświadczył rewolucji bolszewickiej. W 1921 r. jako czternastoletni chłopak, przeszedł przez zieloną granicę, by dostać się do Warszawy. Tu ukończył szkołę i rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim.
Już w szkole pisał piosenki, ale karierę jako autor utworów rewiowych – pisanych pod pseudonimem „Ref-Ren” – oraz jako aktor i szef teatru objazdowego, rozpoczął pod koniec lat 20. 1934 r. przeniósł się do Lwowa, gdzie założył teatr rewiowy. Przed II wojną światową napisał wiele popularnych, śpiewanych do dziś przebojów: „Umówiłem się z nią na dziewiątą”, „Już nigdy”, Odrobinę szczęścia w miłości”
i „Powróćmy jak za dawnych lat”.
We Lwowie „Ref-Rena” zastała wojna i agresja sowiecka. Razem z żoną, krakowską aktorką Niną Oleńską, wyjechał wgłąb ZSRR z orkiestrą kolejową , aby uniknąć aresztu. Potem jeździł z występami po różnych miastach ZSRR, które opuścił
z armią Andersa.
Alfred Schütz pochodził z zasymilowanej w Tarnopolu rodziny żydowskiej ( Szyca ). Po rozpoczęciu i porzuceniu studiów prawniczych i muzycznych związał się
z popularną Lwowską Falą, gdzie został kierownikiem muzycznym audycji.
Po przeniesieniu do Warszawy związał się z teatrami i kabaretami, m.in. z Teatrem Narodowym, teatrem operetkowym „8.15” i słynnym rewiowym Cyrulikiem Warszawskim jako kierownik muzyczny. Tuż przed wojną objął stanowisko szefa muzycznego teatru „Buffo”. Jego muzyka cieszyła się wielkim powodzeniem. Śpiewały je legendy estrady: Ordonka, Eugeniusz Bodo i Mieczysław Fogg. Wydano kilkadziesiąt płyt gramofonowych z jego utworami.
Uciekając przed Niemcami Schütz znalazł się w okupowanym przez sowietów Lwowie. Zbierając wokół siebie uchodzących z Polski artystów, założył razem
z Konradem Tomem ( właść. Runowieckim ) Teatr Miniatur, z którym ruszył
w tournee po ZSRR. To pozwoliło mu przetrwać, gdy w Kirgizji zapadł na tyfus. Koledzy podśmiewali się, że była to kara za skomponowanie w ekspresowym tempie nowego hymnu dla tej radzieckiej republiki.
III.
Pierwszym wykonawcą „Maków” był Gwidon Borucki ( właściwie Gottlieb ). Urodzony w 1912 r. artysta pochodził z Krakowa, a śpiewać zaczął podczas studiów w Wyższej Szkole Handlu Zagranicznego we Lwowie. Z początku śpiewał w restauracjach. Wkrótce to samo robił – już jako Gwidon Barucki – w lokalach warszawskich. Tu został zauważony i zaangażowany do „Cyrulika Warszawskiego”.
Gdy we wrześniu 1939 r. postanowił przedostać się do rodzimego Lwowa, granicę okupacji niemiecko-sowieckiej musiał przekroczyć w chłopskim przebraniu na wozie ze słomą. Znajomy z Warszawy namówił go do wstąpienia do jednego z tworzonych przez Sowietów polskich zespołów. Przydzielono go do teatru muzycznego Tea-jazz Henryka Warsa - ( właść. Warszawskiego ) – dyrygenta i kompozytora, autora tak popularnych piosenek jak „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Już taki jestem zimny drań” czy „Ach jak przyjemnie”. Tu spotkał wielu kolegów ze sceny. Sowieci aktorów traktowali nie najgorzej, zaliczając ten do zawód niemal proletariackich.
Po kilku tygodniach teatry upaństwowiono a aktorom przyznano pensje. Zaczął się dwuletni okres – jak po latach wspominał Borucki – przymusowego tournee po Sowietach. Odwiedził w tym czasie Moskwę, Leningrad, odessę, Kijów... Konferansjerkę prowadził Eugeniusz Bodo, który wkrótce – pomimo znanego nazwiska i szwajcarskiego paszportu – został aresztowany i wywieziony na Syberię, gdzie zmarł z wycieńczenia.
IV.
Kiedy wybuchła wojna niemiecko-sowiecka, wszyscy trzej twórcy piosenek przebywali w głębi ZSRR. „Ref-Ren” w Moskwie, Schütz w Kujbyszewie ( obecnie
i przed wojną Samara ) a Borucki w Czelabińsku. Zgłosili się do tworzących się tam pierwszych oddziałów Wojska Polskiego i wraz z armią Andersa zostali ewakuowani do Teheranu. Tam utworzono zespół „The Polish Parade” którym kierował „Ref-Ren” dodający ducha polskim żołnierzom jako część Oddziału Propagandy i Oświaty, którym kierowali Józef Czapski i Jerzy Giedroyć.
Po lądowaniu we Włoszech i kwarantannie artystów polskich umieszczono
w Campobosso, niedaleko Cassino. Zainstalowali się oni się oni w mieszkaniach opuszczonych przez faszystowskich dygnitarzy. „Oznaczało to po dwóch latach koczowania w namiotach na pustyniach Iranu, Palestyny i Egiptu, spanie w łóżkach i kąpanie w łazience z prawdziwego zdarzenia” - wspominał po latach Gwidon Borucki. Tu wreszcie, w nocy z 17 na 18 maja 1944 roku Feliks Konarski, zainspirowany prowadzonymi nieopodal walkami, napisał dwie zwrotki tekstu pieśni „Czerwone maki...”.
V.
„Nie mogłem spać. Co chwilę zbliżałem się do okna i patrzyłem na dalekie błyski artyleryjskiego ognia. Oni tam biją się o klasztor. Tam rozwarło się prawdziwe piekło” – wspominał Konarski. Napisał tekst, a właściwie, jak mówił słowa pisały się same: „Czy widzisz te gruzy na szczycie? Musicie! Musicie! Musicie!!!”. Nad ranem myśli i rymy ułożyły się w zwrotki z refrenem.
Zbudził Schütza. Kompozytor opowiadał potem w Radiu Wolna Europa, że właśnie podczas ataku na Monte Cassino przypomniał sobie rozmowę z gen.Andersem sprzed kilku miesięcy w Kairze. „Zapytał mnie, dlaczego do tej pory nie powstała
w naszej armii pieśń, która pozostałaby dla przyszłych pokoleń” – relacjonował Schütz. „Powiedziałem mu, że taka pieśń z pewnością powstanie, ale w specjalnych okolicznościach, w ogniu bitwy, że coś musi się stać, by skłonić jej autora
i kompozytora do jej napisania”.
Ta rozmowa przypomniała mu się właśnie wtedy w Campobosso. Po chwili wpadł do jego pokoju Feliks Konarski. „Był zdyszany i zdenerwowany. Powiedział: - Fredziu, napisałem tekst ... Zaraz musisz siąść i napisać do niego muzykę ! Przeczytałem ten tekst raz i drugi, i przeszły mnie ciarki” – wspominał Schütz.
W tę samą noc rozpisał muzykę na orkiestrę i przygotował Gwidona Boruckiego, który był pierwszym wykonawcą pieśni. Nazajutrz, na akademii dla uczczenia zwycięstwa w kwaterze gan.Andersa w Campobosso, czterdziestoosobowa orkiestra wykonała po raz pierwszy „:Czerwone maki...”, a scenografia, jak wspominał Borucki, była niezwykła: „Dookoła zryta ziemia, kikuty drzew, rumowiska i dalej, jak okiem sięgnąć, kwitły czerwone maki”.
„Śpiewając po raz pierwszy „Czerwone maki” u stóp klasztornej góry – notował Faliks Konarski – płakaliśmy wszyscy. Żołnierze płakali z nami”. To nie był występ, lecz misterium, apel poległych. Widzieli maki, po których jeszcze wczoraj „szedł żołnierz i ginął”.
VI.
I wciąż miał ginąć. Tydzień po zdobyciu Monte Cassino toczono bardzo ciężkie boje o tzw. pozycję ryglową tego rejonu umocnień – Linię Hitlera. Padła ona 24 maja 1944 r. A potem po drodze na północ, kolejne boje, o linię Gotów, Anconę, Bolonię ...
wszędzie tam napisana pod Monte Cassino pieśń towarzyszyła polskim żołnierzom . Polska Parada włączyła ją do swoich programów. Opublikowano ją jeszcze w czasie kampanii włoskiej w Drukarni Polowej 2.Korpusu. Zaraz po zakończeniu wojny „Czerwone maki...” trafiły do Polski, stając się jedną
z najpopularniejszych pieśni. Śpiewali ją żołnierze-inwalidzi przy dźwiękach akordeonów, gitar, wykonywano ją w kawiarniach i na ulicy przy akompaniamencie mandoliny.
Przyjmowanie postawy na baczność podczas jej wykonywania stało się obowiązującym zwyczajem. „Czerwone maki...” nazywano drugim polskich hymnem. W czasach stalinowskich pieśń znalazła się na indeksie. Zakazano jej pub licznego wykonywania. Dopiero w 1956 r. zakaz został cofnięty, a utwór spod Monte Cassino wykorzystano m.in. w 1960 r. w filmie „Popiół i diament”.
Do napisania prawie nieznanej, ostatniej zwrotki, Feliks Konarski, został namówiony przez weteranów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie podczas spotkania jubileuszowego w 25 rocznicę bitwy. Zwrotka ta powstała zaraz
po spotkaniu.:
Ćwierć wieku, koledzy, za nami
Bitewny ulotnił się pył
I klasztor białymi murami
Na nowo do nieba się wzbił ...
Lecz pamięć tych nocy upiornych
I krwi, co przelała się tu –
Odzywa się w dzwonach klasztornych
Grających poległym do snu ...!
VII.
Konarski mieszkał już wtedy od kilku lat w Chicago, dokąd przeniósł się z Londynu w 1969 r. Przez kilka lat był prezesem Związku Artystów Scen Polskich za Granicą. Razem z żoną Niną Oleńską, prowadził teatr Ref-Rena. Był jednym z organizatorów polskiego życia artystycznego, m.in. wraz z Marianem Hemarem przygotował ponad 30 premier widowiskowych. W Chicago reaktywował swój teatr. Przez lata prowadził też program radiowy „Czerwone Maki”, w którym przypominał dokonania przedwojennej kultury.
Przygotowania do przyjazdu do Polski i prezentacji w ojczyźnie twórczości przerwała Konarskiemu śmierć w 1991 r. Został pochowany na Maryhill Catholic Cemetery
w Niles niedaleko Chicago, obok grobów innych weteranów, którym nie dany był powrót do ojczyzny. Spoczął niedaleko pomnika ku czci weteranów poległych
w bitwach II wojny światowej. Płyta nagrobna zawiera inskrypcję: „Feliks Konarski 1907-1991. Ref-Ren. Bo wolność krzyżami się mierzy”.
Alfred Schütz po wojnie wyjechał razem z Jerzym Petersburskim ( autorem muzyki do „Tanga Milonga” i „Ostatniej niedzieli” ) do Brazylii, gdzie pracował
w rewiach w Sao Paulo i Rio de Janeiro. Ożenił się tam z węgierską emigrantką.
W 1961 r. wrócił do Europy i zamieszkał w Monachium, gdzie współpracował
z Radiem Wolna Europa. Zmarł w 1999 r. Na godny pochówek kompozytora nie stać było jego schorowanej żony. Pozwoliła na to zbiórka pieniędzy tamtejszej Polonii.
Gwidon Borucki po wojnie zamieszkał w Londynie, gdzie występował
w teatrach i ośrodkach polonijnych. Pracował w radiu BBC, zagrał w ponad 40 filmach angielskich. Nagrywał płyty. Do Australii przybył w 1959 r. na występy,
ale pozostał tam już na stałe. Prowadził własny program telewizyjny, organizował kabarety, występy dla polonii australijskiej, nagrywał płyty. Zmarł w 2009r.
w wieku 97 lat. Na grobie, pod nazwiskiem wyryto pięciolinię z pierwszymi taktami „Czerwonych maków...”.